Thursday 19 December 2019

Jedno zdanie

zdj.net

Opisz swój dzień w jednym zdaniu


Przeczytałam gdzieś (nie pamiętam gdzie), że jedną z metod kształtowania, poznawania siebie jest podsumowywanie każdego dnia jednym zdaniem.

Nie chodzi o umiejętność tworzenia najdłuższego zdania.
Ot, napisane trochę spontanicznie, zwyczajne zdanie.
Ale jednak nie zwyczajne…

Po jakimś czasie powinniśmy przeczytać to, co zapisaliśmy, a będziemy zaskoczeni. Zobaczymy, co tak naprawdę przedstawia dla nas wartość.

To jak, wchodzimy w to? Spróbujemy? Ciekawe, czy to łatwo przychodzi czy nie...

Wieczorem, w pełnym relaksie, przed udaniem się na spoczynek, wyciągamy nasz dzienniczek i zapisujemy naszą esencję dnia – jedno zdanie.
Hm… jedno zdanie…



zdj,net



Thursday 21 November 2019

Być ze sobą

zdj.zBLOGowani

Gdy byłam małą dziewczynką bardzo lubiłam być sama ze sobą.
Bawiłam się w różne zabawy sama, ale prowadziłam dialog jakby było nas dwie.
Dzieci często bawią się w taki sposób, a dorośli twierdzą, że mają one zbyt wybujałą fantazję i traktują je z przymrużeniem oka, czekając aż te podrosną i przestaną wygadywać "głupoty".
.
Ale dla dzieci wszystko jest naturalne, bo one niczego nie rozdzielają, nie podważają rzeczy, które, widzą, słyszą czy odczuwają. Tak jest i już.

Nigdy nie byłam sama i to nie całkiem była fantazja.  Pamiętam to uczucie stałego towarzystwa takiej drugiej siebie. Czułam się rozumiana w stu procentach, akceptowana, zaopiekowana z czułością...
Przez kogo?
Przez tą drugą siebie - tą duchową...
Tą obecność czułam zawsze, ale bardziej gdy byłam całkiem sama. Wtedy, gdy podskakiwałam na  ścieżce wśród drzew, gdy zbierałam kwiaty na łące i uplatałam z nich wianek albo bujałam się na huśtawce.
Pewnego dnia bawiłam się w oknie. Siedziałam na parapecie (był nisko nad ziemią) i śpiewałam sobie, machając nogami ( piosenki wymyślałam na poczekaniu). Lekki wietrzyk delikatnie kołysał oknem, a ja zerkałam na swoje odbicie w szybie. Czułam się wspaniale - tak radośnie i lekko. Skończyłam śpiewać piosenkę i spojrzałam w szybę. Moje odbicie uśmiechnęło się do mnie! Było to dla mnie jako dziecka z jednej strony naturalne, ale z drugiej jednak zrobiło na mnie wrażenie. Zastanawiałam się nad tym, co widziałam, próbowałam zrozumieć. Zapamiętałam tą chwilę.

Potem w dorosłym życiu także lubiłam być sama.  Nielimitowany czas dziecięcy się skończył, ale korzystałam z każdej nadarzającej się okazji,  aby pobyć samej ze sobą.
Przedtem dążyłam do chwil w samotności podświadomie, teraz to wiem z pełną świadomością.
Tylko w taki sposób uzyskujemy połączenie, pełnię siebie, piękny, wewnętrzny spokój.
I wtedy spływają cudowne, wzniosłe twórcze myśli.


Tuesday 12 November 2019

Co to jest szczęście??

"Dużym problemem większości ludzi jest to, że nie potrafią znaleźć szczęścia w teraźniejszości.."
- Znalezione w Internecie

Naczytałam się ostatnio na blogach o jesieni, listopadzie, o smutkach, szarości, przemijaniu, tęsknocie za przeszłością...
A ja?? Ciągle idę do przodu, nie chcę wracać do tego co było.. Cieszę się , że jestem w tym miejscu Tu i Teraz. Życie, właśnie ta przeszłość nauczyła mnie radości z prostych rzeczy dnia codziennego, z tego, że świeci słońce, pada deszcz.. Lat mi przybywa, dzieci dorosły.. Mam czas dla siebie. Wiadomo, pojawiają się problemy, kłopoty, martwienie na zapas.. Ale potrafię stawić temu czoła. Patrzę do przodu z ufnością na to co przynienie przyszłość.
Moje szczęście jest zwykłe i proste. To ja, moja Rodzina, mój sposób patrzenia na świat, akceptacja przeszłości, radość z tego co jest TERAZ.
 Szczęść jest tyle ile ludzi na świecie:)

A co dla Ciebie jest szczęściem?

Thursday 31 October 2019

Thabas Tu Korata - "Przypomnij Sobie" 06.05.2012


Witaj Podróżniku!

Jak wiele przeżyć masz już za sobą, a nieskończona liczba wspanialszych przygód jeszcze czeka na Ciebie.
Podróżujemy razem, dlatego znajdziesz nas wszędzie.

Przypomnij sobie…

Jesteś Kwiatem, który Teraz zaczął się otwierać.
Twoje płatki są delikatne, nektar słodki, a Ty jesteś taki piękny.

Przypomnij sobie…

To, co chcemy Tobie przekazać jest o wiele większe, niż słowa które czytasz.
A więc poczuj nasze myśli i uczucia przesyłane w Twoim kierunku.
Nasze serca przepełnione Wieczną Miłością do Ciebie wołają
„Thabas Tu Korata”, abyś mógł do nas dołączyć.
Potrzebujemy Ciebie w naszych szeregach i wysyłamy od tak dawna zaproszenie.

Przypomnij sobie…

Jesteś w pełni Miłością, bo Miłość to Ty i wszystko powstaje w Miłości.
Miłość jest Twoim Stwórcą, Tobą i Twoim stworzeniem.
Gdyby nie istniała Miłość, nie mógłbyś również istnieć Ty.
Powstałeś z czystej Miłości i w tym stanie istnieje Twoja prawdziwa egzystencja.

Przypomnij sobie…

Twoje Serce jest prawe i tam istniejesz jako Zarządca swojej Posiadłości.
Tam jest Twój wieczny Dom, do którego dostęp masz tylko Ty.

Przypomnij sobie…

Twoje Wieczne Serce nigdy nie ulegnie śmiertelności.
Gdy zewnętrzna powłoka zanika, wewnętrzna pozostaje zawsze z trwałego i niezniszczalnego budulca, tworząc silną strukturę.

Przypomnij sobie…

Jesteś punktem centralnym, z którego wychodzą wszelakie rzeczy, które możesz poczuć i zobaczyć.
A które są częścią Ciebie samego.
Jako Kwiat jesteś wyjątkowy, ponieważ trawa, która pod Tobą rośnie, od wieków dostraja się do subtelnych Tonów Twojego Serca.
Nic w Twoim otoczeniu nie może zakwitnąć jako pierwsze, dopóki Ty sam nie zakwitniesz.

Przypomnij sobie…

Ta piękna chwila jest Twoja. Wykorzystaj ją.
Śmiało dotknij Nieba… Raduj się…
Teraz…
Płyniesz z Wiatrem…
My płyniemy z Tobą…
A więc sięgaj wysoko Mój Bracie…
Dotknij Nieba Moja Siostro…
Albowiem z malutkich ziaren wyrastają Teraz piękne Kwiaty.
Radujcie się tym procesem.
      THABAS TU KORATA
Jesteśmy pod wrażeniem waszej wspaniałości i delikatnie chylimy nasze głowy.
Zapamiętaliśmy Was takimi jakimi byliście od zawsze.
Czy przypominacie Sobie to wszystko?
Jesteśmy z Wami w każdym czasie…
Tak, gdzie istnieje Miłość, jesteśmy my wszyscy jako Jedność.
Dziękujemy Wam za to, że dotrwaliście.
Dziękujemy za to, że jesteście.
Cudowne ogrody budzą się ze swojego długiego snu.
Wy nimi jesteście Kochani.
Wkrótce…
Etenoi Pemi!


Monday 21 October 2019

Jesteśmy światłem...

Światło jest w nas i  wokół nas. Żyjemy w świetle.. Światło jest białe i rozedrgane bo to żywa energia, która daje nam wszystko czego potrzebujemy.
Nie lubię ciemności, jestem dzieckiem dnia.. Nie lubię ciemnych jaskiń i krótkich dni.. Potrzebuję słońca i światła,, Może dlatego tak lubię południowe kraje? Pełne słońca i rozedrganego, białego światła..
Ostatnio przeglądając Internet w poszukiwaniu wiadomości na temat światła, natknęłam się na nagłówek: "Jesteśmy światłem - fakt naukowo udowodniony!" Bardzo mnie to zaintrygowało. Okazało się, że niemiecki naukowiec Prof. Fritz - Albert Popp zajmował się światłem i wpływem promieniowania na organizmy żywe, "swoją niezłomnością i wytrwałością doprowadził do jednoznacznego potwierdzenia, że nosimy światło w sobie..." Niesamowite...

https://www.iumab.org/prof-fritz-albert-popp/

https://londynek.net/czytelnia/article?jdnews_id=4274763

Światło jest wokół nas:)))

Sunday 6 October 2019

Zatańcz z Wiatrem...

Czym jest wiatr?? Czy to tylko ruch powietrza wywołany różnicą ciśnień?? Termin w meteorolgii??
A może wiatr jest wolnością, potęgą, przestrzenią??
Wiatr może wyrazić każde emocje, może być wszędzie gdzie zapragnie...
Zawsze w dziecięco - młodzieńczych rozmowach na temat kim chciałbyś być gdybyś nie był człowiekiem - ja zawsze chciałam być wiatrem.. Kocham drzewa ale one pomimo swojego piękna i potęgi stoją w jednym miejscu.
Mnie natomiast ciągle gdzieś gna, lubię zmiany - nawet niewielkie:)))
Mój żywioł to podróże, przestrzeń, góry, morze - a tam wszędzie mieszka wiatr:)
Kiedyś czytałam bajki i opowieści dla dzieci i pamiętam historię księżniczki, której ulubionym zajęciem były wyścigi z wiatrem albo taniec z wiatrem wśród wirujących liści... Widzę to..


Kiedyś długie tygodnie spędzałam w kilince (dawne dzieje) to moim marzeniem było znaleźć się choć na chwilę na szczycie jakiejś góry, poczuć chłodny wiatr, który zabierze ze mnie mroki, które mnie wówczas oblepiały i pozwoli odetchnąć swieżym, rześkim powietrzem.. A marzenia się spełniają:))
Nawet jak wybierałam nazwę adresu mailowego do bloga to w nazwie mam windy - wietrzny.
Wybierając zdjęcia profilowe do niektórych aplikacji szukałam ilustracji przedstawiającej wiatr..
Tak sobie zdałam sprawę, że ten wiatr jest ze mną od zawsze..
A więc zaczynam taniec z wiatrem:)))

Monday 30 September 2019

Wspominki Małej Dziewczynki:))

Mała Dziewczynka mieszkała na wsi w dużym domu z wielkim podwórkiem, ogródkami, sadem.. Tuż obok stodoły gdzie rosły (i nadal rosną) dwie potężne lipy jest dróżka prowadząca w pola i lasy. Dziewczynka bardzo lubiła bawić się sama. Często chowała się pod wielkimi liśćmi łopianu i nie reagowała na wołania mamy - tak była zajęta obserwacją małego świata wokół niej.. Patrzyła na mrówki dźwigające ciężary większe od nich samych, na kropelki deszczu spływające po krawędziach liści, słuchała szmerów i szeptów wokół niej..
Mała Dziewczynka chodziła do przedszkola oddalonego o ponad kilometr od domu. Tam na wielkich płachtach szarego papieru tworzyła swoje malowidła, tam też poznała smak placków ziemniaczanych z cukrem:). Pewnego razu po skończonych zajęciach, czekała długo na mamę, która się nie pojawiała.. Wtedy Dziewczynka wróciła sama do domu - to był jej pierwszy raz:) I co zapamietała z tej wędrówki? Jasnoniebieskie rajtuzy, które miała na sobie:))) Być może patrzyła w dół, pod nogi..
Latem Mała Dziewczynka biegała o poranku do sadu, gdzie zbierała z pokrytej srebrzystą rosą dojrzałe, ciemnogranatowe czereśnie, które wiatr nocą strącał..  Lubiła te poranki tylko zastanawiała się dlaczego jej ramiona pokrywają się gęsią skórką, skoro jest lato, świeci słońce.. Wtedy nie pomyślała, że o 5 rano nawet latem bywa chłodno:)))

Lubię tę Dziewczynkę i jej opowieści, których ma jeszcze sporo. Mała Dziewczynka chętnie posłuchałaby  wspominek innej Dziewczynki:))) To zadanie dla Ciebie droga Przyjaciółko:)))








Friday 27 September 2019

Pierwszy telefon komórkowy

Pierwsza komórka ma już czterdzieści lat!
Przeglądając internet natrafiłam na notkę o tym wydarzeniu sprzed lat i pomyślałam, że całkiem zgrabnie wpasuje się kontrastowo do poprzedniego wpisu o smartfonie.

Źródło; Crazy Nauka


Za pierwszy telefon komórkowy uznaje się opracowany przez Motorolę model DynaTAC (DYNamic Adaptive Total Area Coverage). Prototyp powstał w 1973 roku, a jego inspiracją był komunikator kapitana Kirka ze „Star Treka”.
Podczas jego prezentacji 3 września w Nowym Jorku dr Martin Cooper, wynalazca urządzenia, wykonał z niego pierwsze historyczne połączenie komórkowe. Jego rozmówcą był Joel Engel, jego rywal z działu rozwoju telefonów komórkowych w Bell Labs.
Ulepszona wersja DynaTAC-a weszła na rynek dopiero 10 lat później, 21 sierpnia 1983 roku. Kosztowała wówczas 4 tys. dol., jej bateria wystarczała na zaledwie pół godziny rozmowy, a czas czuwania wynosił osiem godzin. Połączenia można było wykonywać wyłącznie w centrum Chicago, ale i tak w dniu premiery telefonu przed sklepem Motoroli ustawiła się kolejka chętnych na zakup telefonu.
Do 1984 roku Motorolę DynaTAC kupiło 12 tys. osób. Do jej popularności niewątpliwie przyczyniło się to, że korzystał z niego Gordon Gekko, grany przez Michaela Douglasa bohater nakręconego w 1987 roku głośnego filmu „Wall Street”.



A w Polsce pierwsza komórka rozpoczęła konwersację 18 czerwca 1992 roku w sieci Centertel.


Wednesday 11 September 2019

Podpowiedzi

zdj. net
Nabyłam nowy telefon. Jak zawsze w takiej sytuacji weszłam w proces rozszyfrowywania go. Wszystkiego trzeba nauczyć się na nowo, bo ten model ma inne funkcje niż poprzedni. Wszystko ma inne. Po innej stronie przyciski i aplikacje. Inaczej ustawione kontakty... itd.
Ale nie o tym chciałam.

Na nowym telefonie pisanie tekstów jest dziewicze. Żadnych podpowiedzi. Nic.

Po iluś napisanych i wysłanych smsach, smartphone zaczyna mi podpowiadać. Podpowiedzi są nieprawidłowe, bo on na razie mało wie, dopiero się uczy. Uczy się ode mnie, z materiału jaki mu dostarczam. Tak więc, pisząc i wysyłając teksty, wgrywam mu w pamięć  coraz więcej wyrazów, które on potem będzie mi podtykał w podpowiedziach. Wiadomo, że nie zawsze będę z tego zadowolona, bo będzie wstawiał te słowa według własnego skojarzenia i dopasowania. I trzeba to będzie kontrolować przed każdym wysłaniem, żeby nie wyszły dziwadła językowe.

Tak rozmyślałam podczas poprawiania kolejnego tekstu, który, wcześniej "poprawił" mi mój telefon, gdy oświeciło mnie, że podobnie ma się sprawa z naszym mózgiem.

No bo czy mózg nie działa podobnie?  Czyż nie podsyła nam podobnych podpowiedzi na zasadzie skojarzeń?
Wystarczy, że  coś zobaczymy, nawet przypadkiem,  o czymś przeczytamy czy usłyszymy,  a od razu mamy podtykane podobne podpowiedzi z naszych już przeżytych sytuacji. Wyskakują jedna po drugiej, jedno wspomnienie prowadzi do drugiego, a kolejne przypomina jeszcze o innym... i wskakujemy na boczną ścieżkę, która już nawet nie jest naszym wspomnieniem tylko zasłyszanym czyimś.... Podążamy tymi ścieżkami myślowymi czasem bardzo długo z sytuacji na zdarzenie, z jednej osoby na drugą...
W końcu, gdy zmęczeni tymi podsuwanymi podpowiedziami, które gnają nas w myślową podróż, ockniemy się, to nie pamiętamy nawet o czym to chcieliśmy pomyśleć...?

I pomyśleć, że kiedyś zaczęło się to tak niewinnie - od paru wyrazów...
Czy nauczyliśmy nasz mózg funkcjonować tak jak teraz uczymy nasz telefon...?
                                                                     


Saturday 27 July 2019

Jak to jest??

Fascynacja samolotami, lataniem i całkowity brak komfortu w trakcie lotu??
Uwielbiam patrzeć na samoloty. Człowiek od zarania dziejów chciał się wznieść w niebo. Teraz to jest fakt: latamy, jesteśmy w przestrzeni, w kosmosie.. Podróżowanie stało się niezwykle łatwe, daje olbrzymie możliwości poznawcze.
Podziwiam nas ludzi, że to osiągnęliśmy...
Samoloty często przelatują nad moim szkockim domem, hałasują.. Ale mnie to nie przeszkadza, podchodzę do okna i patrzę myśląc o ludziach, którzy są tam wysoko..
Dla mnie lot samolotem to ciągle wielkie przeżycie. Jestem podekscytowana wszystkim: przyjazdem na lotnisko, pobytem na hali odlotów.
Lubię patrzeć na ludzi.. Każdy ma jakąś historię, teraz jest tu a już za chwilę będzie w drodze do jakiegoś bliższego lub bardzo odległego miejsca na Ziemi..
Ja też wchodzę po schodkach do samolotu, szukam swojego miejsca (najczęściej środkowe), zapinam pas.. I odpinam go dopiero po wylądowaniu. Chcę tego: oderwać się od ziemi, unieść w górę i patrzeć w dół.. Ale zamykam oczy i udaję, że śpię, jestem spięta.. Dlaczego??? Dlaczego nie potrafię otworzyć oczu i spojrzeć? Czego się boję? Nie wiem..
Czasem ciekawość jest silniejsza i zerkam.. Szczególnie jak słyszę siedzącej przy oknie zachwyty mojej córki:) To jest niesamowite: chmury jak góry lodowe, okraszone blaskiem słońca, albo ziemia w dole.. Szczególnie nad Holandią: morze, wyspy, rzeki.. A tuż przed lądowaniem szachownica pól, dachy domów - to jest coś pięknego!!!
Odważam się ale ciągle jeszcze nie potrafię  się rozluźnić i  cieszyć lotem całą pełnią.
Jak Ty to robisz moja Przyjaciółko?  Wiem, że latanie sprawia Ci wielką przyjemność:)))



Wednesday 17 July 2019

Przyjść, pobyć i odejść...

 Kalifornia to jeden z największych Stanów Ameryki. Prawie połowę tej ziemi zakrywają piękne lasy. Część z nich jest naprawdę bardzo stara, niektóre drzewa, rosnące w kalifornijskich lasach są najstarsze na świecie.

Pewnego pięknego dnia w jednym z tych lasów, kilku leśniczych penetrowało odległe, bezludne leśne tereny, kiedy jednemu z nich wyrwał się  nagle niekontrolowany okrzyk. 
Koledzy natychmiast dołączyli do niego i podążyli za jego wzrokiem, zastygłym ze zdumienia.

Kilkanaście metrów przed nimi jakby nigdy nic stała sobie chatka! 

Była bardzo dobrze zakamuflowana wśród leśnej scenerii i prawie nie widoczna.
Leśnicy podchodzili coraz bliżej nie mogąc wyjść z zaskoczenia i podziwu. Mała chatka miała solidnie wykonaną konstrukcję, przystosowaną do całorocznego pobytu. Ściany i spadzisty dach były obite grubą plandeką chroniącą wnętrze przed deszczami podczas zimy. Był postawiony komin i wstawione szklane okna. 

Leśnicy obeszli chatkę dookoła po kila razy i zajrzeli do wnętrza. Właściciela chatki nie było, ale nie wyglądała ona absolutnie na opuszczoną. Po wejściu do środka ich zaskoczenie jeszcze wzrosło. Pozwolili sobie obejrzeć od środka to tak przedziwne znalezisko.


Domek był wyposażony całkowicie we wszystko, czego człowiek potrzebuje do życia. 
Przy ścianach zamontowano grube blaty, które służyły za półki i stoliki, stały krzesła i coś w rodzaju kanapy. Kuchnia. Garnki i wszelkie naczynia, sztućce. Na zrobionym regale ustawiono puszki i słoiki z przyprawami.  Stało kilka lamp naftowych i świeczniki. Na stoliku leżały przygotowane do wymiany baterie.
Spore wrażenie robił widok małego biurka, na którym stała maszyna do pisania, a w niej kilkanaście stron maszynopisu...!
Miejsce do spania przygotowano na pięterku 

Leśnicy podekscytowani znaleziskiem, wrócili po miesiącu, licząc na spotkanie z tajemniczym właścicielem. Niestety, tym razem także nikogo nie zastali, jednak zauważyli brak kilku sprzętów w chatce. Po kilka tygodniach przybyli odwiedzić chatkę ponownie. Tym razem jednak ich zaskoczenie było nie mniejsze niż wtedy, gdy odkryli w lesie jej istnienie.

Chatka znikła!

Na miejscu, gdzie stała chatka nie było absolutnie nic, co by świadczyło o jej staniu w tym miejscu.
Miejsce to było doskonale uprzątnięte. Nikt by się nawet nie domyślił, że cokolwiek stało w tym miejscu.
Jedynie na środku tego skrawka ziemi, ktoś usypał znak. Z popiołu.
Znak ten w wolnym tłumaczeniu oznacza:

Przyjść. Pobyć. I odejść. 









.

Sunday 7 July 2019

Sylwetka pisarza



     Wspaniale jest móc pisać. Obie lubimy to przyjemne zajęcie. No i uwielbiamy czytać książki, ale czy wiemy  – kto to jest pisarz… 
Chcę w tym poście przybliżyć sylwetkę pisarza, którą odkryłam w książce Paulo Coelho – „Być jak płynąca rzeka”.   Zachwycił mnie tym opisem.

   Kiedy Paulo miał piętnaście lat, oświadczył matce, że chce być pisarzem.
Matka, widząc, że syn uparcie trzyma się swego, zapytała się go: - A czy ty w ogóle znasz jakiegoś pisarza?  Co to znaczy być pisarzem?

Paulo postanowił wywiedzieć się dokładnie kto to jest pisarz. Zebrał wszelkie dostępne materiały i tak oto powstał ten wspaniały opis:

„Pisarz zawsze nosi okulary i niezbyt dokładnie się czesze. Połowę czasu spędza obrażony na świat, drugą połowę w depresji. Mieszka w barach, dyskutując z innymi rozczochranymi pisarzami okularnikami. Mówi pokrętnie. Ma niesamowite pomysły na swoją kolejną powieść i nienawidzi tej, którą właśnie wydał.
Pisarz ma potrzebę – ba, wręcz obowiązek – być niezrozumianym przez swoje pokolenie, inaczej nigdy nie zostanie uznany za geniusza. Dlatego jest przekonany, że urodził się w czasach powszechnej miernoty. Bez końca zmienia i poprawia każde napisane przez siebie zdanie. Słownictwo przeciętnego człowieka obejmuje trzy tysiące słów, ale prawdziwy pisarz ich nie używa, ponieważ w słowniku jest jeszcze 189 tysięcy haseł, a on nie jest człowiekiem zwyczajnym.
Tylko koledzy po piórze rozumieją, co pisarz chciał powiedzieć. Jednak on nienawidzi ich w duchu, ponieważ chcą zająć to samo wolne miejsce, które historia literatury, idąc przez wieki, zostawia właśnie jemu.
Pisarz rozumie tematy, których same nazwy budzą lęk: semiotyka, epistemologia, neokonkretyzm.
Gdy pisarz chce kogoś zaskoczyć, mówi na przykład: „Einstein był kretynem” albo „ Tołstoj to burżuazyjny pajac”. Wszyscy są oburzeni, ale powtarzają, że teoria względności jest chybiona, a Tołstoj bronił rosyjskiej arystokracji.
Pisarz, chcąc uwieść kobietę mówi: ”Jestem pisarzem” i gryzmoli na serwetce wiersz – to zawsze działa.
Będąc wielkim erudytą, pisarz zawsze znajdzie pracę jako krytyk literacki. Jest to jedyna chwila, gdy okazuje dobroduszność, pisząc o książkach swych kolegów.  Krytyka w połowie składa się z cytatów zaczerpniętych z obcych autorów,  w połowie zaś z analiz tekstu, zawierających takie sformułowania, jak: „konstrukcja epistemologiczna” lub „wizja wpisująca się w główny wątek”. Gdy ktoś czyta, myśli: „Ale mądry facet”, po czym rezygnuje z kupienia książki, gdyż nie ma pojęcia, jak ją czytać, gdy natknie się na „konstrukcję epistemologiczną”.
Pisarz, zagadnięty, co obecnie czyta, zwykle cytuje książkę, o której nikt nie słyszał.
Istnieje tylko jeden utwór, który budzi zgodny podziw pisarza i jego kolegów: Ulisses Jamesa Joyce’a. Pisarz nigdy nie mówi o tej powieści źle, ale gdy go zapytać, o czym jest, nie potrafi jasno odpowiedzieć, co budzi podejrzenia, że może jej nie czytał. To bardzo dziwne, że Ulisses nie doczekał się wznowienia, skoro wszyscy pisarze uważają go za arcydzieło. Może przyczyną jest głupota wydawców, którym koło nosa przechodzi okazja zbicia fortuny na książce przez wszystkich znanej i lubianej”.

Wieczne poprawianie swojego tekstu jest mi doskonale znane;)


Monday 1 July 2019

Cud Przebudzenia


Cuda w moim życiu zdarzały się od zawsze, jednak kiedyś nie rozpoznawałam, że nimi są.
Owszem, zauważałam rzeczy niezwykłe wokół siebie, zastanawiałam się nad nimi analizując nawet głęboko, ale to nie było TO.
Opowiadając coś często używałam określeń: „wiara czyni cuda”, „to nie był przypadek” , „to prawdziwy cud” , ale Prawdziwy Cud ukazał mi się dużo później.
Dopiero kilka lat temu NAPRAWDĘ  poznałam to, o czym wtedy zwykłam mówić.

Pewnego popołudnia doznałam PRZEBUDZENIA…

Przeglądałam fb, gdy mój wzrok przyciągnął tytuł na zamieszczonym filmiku. I chociaż nie miałam zwyczaju otwierać takich linków, tym razem bez żadnego zastanawiania się bez zawahania kliknęłam w tytuł. Było to zdaje się „ Życie w wieczności” (Roman Nacht). Dokładnie nie pamiętam…  nie było to dla mnie nic nowego czy nadzwyczajnego, bo takimi tematami interesowałam się zawsze, ale wtedy po prostu nie mogłam się oprzeć, żeby nie wejść.
Otworzyłam.

Zaraz po usłyszeniu pierwszego zdania        c o  ś     s  i  ę    z e    m n ą    s t a ł o!

Poczułam jak mój umysł gwałtownie się rozszerzył.

To było tak jakbym otworzyła bramę, która była tu zawsze, tylko ja jej wcześniej nie zauważałam… A za bramą cudowny świat…

W tym momencie wszystko rozjaśniło mi się tak bardzo, że pytania które mi się nasuwały były automatycznie  wyposażone w odpowiedzi.

Nagle wszystko pojęłam. Zrozumiałam cały sens Życia.

Zrozumiałam siebie...

Zalała mnie ogromna fala radości. Odczułam w niej moje Istnienie…

Ujrzałam piękno Życia we Wszystkim...

Przypomniałam sobie i pojęłam, że przebłyski tego stanu były mi dostępne podczas tworzenia poezji.

Zrozumiałam, że całe moje życie prowadziło mnie do tego momentu.
Moje poszukiwania były we mnie tą Mocą, która wyznaczała mi DROGĘ. 
Teraz to WIEM -  Kto szuka, ten znajdzie…

W tym Dniu doznałam CUDU…  Ten Dzień przemienił mnie. Przemienił moje życie…

I choć na pozór wygląda ono tak samo, to od tamtej pory moja świadomość jest zupełnie inna.

Świadomość stała się ŚWIADOMOŚCIĄ.

Zmieniło się wszystko. Teraz moja wiedza jest inna.  Moje postrzeganie siebie, świata i innych ludzi jest inne.  Moje postrzeganie zamienia się w poznanie.

Ten proces ciągle u mnie trwa, rozszerza się i pogłębia. Doświadczam cudowności. Widzę rzeczy, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia.
To wszystko czego doświadczam było we mnie zawsze…ale żeby mogło mi się objawić musiałam stać się na to gotowa.

Właściwie miałam napisać o czymś innym i wstęp już napisałam, jednak tekst o przebudzeniu sam układał mi się na klawiaturze i napisał się z lekkością. To niech tak jest:)    

Friday 28 June 2019

Zielony sen.

Był czas kiedy mrok pochłonął mnie w całości.. Zabrakło nagle kolorów, wokół mnie było czarno, ponuro.. Czułam się zawieszona pomiędzy światami, pogrążona w czarnej mgle.. Nierealna rzeczywistość gdzieś tam pukała do mnie z oddali..
Nasza długo wyczekiwana córeczka miała roczek, kiedy to się stało. Zachorowała... A ja nie potrafiłam się otrząsnąć..
Sama nawet nie pamiętam jak długo byłam w tej czarnej dziurze..
Pewnej szpitalnej nocy, kiedy udało mi się zasnąć miałam niezwykły sen. Cały zielony.. Przejrzysta, prześwitująca promieniami słońca zieloność otoczyła mnie, przenikała przeze mnie. Poczułam niezwykły spokój, odprężenie.. Wyrażnie czułam czyjąś obecność, ktoś był przy mnie.. Tak jakby ta cała zieloność była Kimś? Czymś?? Czułam spokój, moc, siłę..
Potem zobaczyłam moją rękę trzymającą małą niemowlęcą rączkę, która po chwili zmieniła się w dorosłą, kobiecą rękę, którą wciąż ściskałam..
Wtedy wszystko zrozumiałam, nie potrzeba było żadnych słów. Wiedziałam już, że nasza historia będzie miała pomyślne zakończenie.
Wróciłam do rzeczywistości i chociaż bywały jeszcze ciężkie chwile, walka była długa ale ja byłam spokojna, wiedziałam, że będzie dobrze. Wygraliśmy:)))
Ciągle mogę trzymać tę drobną, dorosłą łapkę w swojej..
Doświadczamy  w życiu rzeczy niezwykłych..


Nie była to opowieść o moich wędrówkach, chociaż może w pewnym sensie to też była podróż...

Wokół nas ciągle zdarzają się cuda, niektórych nawet nie zauważamy..
Czy mogłabyś mi opowiedzieć o jakimś?? :)

Wednesday 26 June 2019

Mój Las


Moim ukochanym lasem będzie zawsze ten z mojego dzieciństwa. 
Rósł tuż za podwórkiem. 
Wychodziłam z domu i wchodziłam do lasu jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Ale tak naprawdę była to magiczna rzecz… Wchodząc do lasu, wchodziłam do innego świata. To był świat baśni, odczuwałam to wyraźnie, choć będąc dzieckiem nie rozróżniałam tego, właściwie ten baśniowy świat był dla mnie bardziej prawdziwy.

Las był własnością moich rodziców, więc nie martwili się tym, że często tam przebywałam. Las rósł sobie na rozległym pagórku, który wznosił się od strony domu, dalej przechodząc w łagodniejszy teren. Na przedniej części lasu, tej od domu zadomowiły się drzewa liściaste, w przewadze dęby. Rozkładały swoje rozłożyste konary, tworząc tą część lasu tajemniczą. Rosły tam też buki i trochę brzóz. W tych miejscach jesienią pojawiały się piękne borowiki. 
Brzózki wytworzyły również swoje własne zakątki, jeden po lewej stronie lasu, a drugi na jego tyłach. Pięknie się prezentowały w takich zagajnikach niczym panny na balu w biało-zielonych sukienkach. Wśród nich rosły koźlaki, także te czerwone. 
Po sąsiedzku z brzózkami stały elegancko wyprostowane modrzewie. Z prawdziwą gracją opuszczały gałęzie w dół i kusiły widokiem mięciutkich gałązek, przybranych zielono- srebrzystym igliwiem.
Pozostałą część lasu zamieszkiwały sosny. Wśród nich było przejrzyście, słońce śmiało rozpychało się pomiędzy smukłymi sosnami. Pachniało ich igliwiem i żywicą. 
W lesie rosły paprocie, konwalie, wrzosy.  Wiosną pojawiały się przylaszczki i inne, których nazw nie znałam. Późnym latem na skraju lasu wyjadałam słodkie, rozkosznie pachnące maliny. 
W całym lesie widniały wydeptane leśne ścieżki, po których z uwielbieniem spacerowałam, podskakiwałam i wyśpiewywałam własne piosenki. Towarzyszyło mi echo, wtórując drugim głosem, chociaż czasami byłam pewna, że to były leśne wróżki, a może elfy…
Blisko domu była polanka. Otoczona dębami i dwiema brzozami tworzyła piękne miejsce. Leżał tam stary powalony pień. Siadywałam na nim i puszczałam wodze wyobraźni niczym Ania z Zielonego Wzgórza. Kochałam tam przesiadywać i słuchać szumu drzew, śpiewu ptaków. Odczuwać zapach lasu…
Gdy siedziałam na polance, dobiegały do mnie zwykłe odgłosy z podwórka, z pola, ale ja byłam w innym świecie, bo mój świat był niezwykły… To był baśniowy świat.

Pewnego wiosennego, bardzo wczesnego ranka obudziło mnie niezwykłe poruszenie w domu. Byłam jeszcze zaspana, ale udzielił mi się niepokojący nastrój rozmawiających rodziców i starszej siostry. Wstałam. Zastałam ich w kuchni przy oknie, z którego widoczne było wzgórze lasu. Byli tak podekscytowani, że nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
- Co to może być? – zastanawiali się głośno. Podeszłam i wcisnęłam się pomiędzy nich. Spojrzałam za okno i od razu zobaczyłam górujący wysoko nad lasem jakby metalowy pręt! To był niesamowity i niezrozumiały widok.
Tata poszedł do lasu sprawdzić co to jest i skąd się wzięło.

Okazało się, że w nocy w naszym lesie wojsko rozbiło sobie obóz!
Ten pręt to był maszt od radiostacji. Radiostacja miała w tym miejscu dobry zasięg i dowódca zadecydował, że tu będzie obóz. Nie wiedział, że zajmują teren prywatny. Zniszczyli nam trochę młodych drzew, wjeżdżając ciężką wojskową ciężarówką i rozstawiając namioty, ale co było na to poradzić skoro już wjechali i się rozgościli.
W szkole od razu znalazłam się w centrum zainteresowania( byłam chyba w trzeciej klasie). Wszyscy mnie wypytywali o szczegóły, a chłopaki zazdrościli mi takich gości. Żołnierze zostali w naszym lesie przez tydzień. Przynosili mi w tym czasie suchary i czekoladę. Potem pożegnali się i ostrożnie, żeby już nie niszczyć drzew wyjechali z lasu.

Mój las zawsze pozostanie Moim Lasem. I chociaż mieszkam daleko od niego, odwiedzam go co kilka lat... zawsze ze wzruszeniem

Leśne opowieści pewnie jeszcze tu zagoszczą...
A co Ty opowiesz  mi tym razem Przyjaciółko? .Może o lesie,  może o górach, a może o jakiejś przygodzie z podróży...  Cała zamieniam się w słuch...:)  

Tuesday 25 June 2019

Opowieść o Czarodziejskim Lesie..

Dawno temu, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką, wpadła mi w ręce nieduża książeczka: Wiersze dla dzieci, Marii Konopnickiej. Moja przygoda z czytaniem dopiero się zaczynała..
Pamietam wiersz o lesie, ale to nie on zwrócił moją uwagę. Obok była ilustracja, obrazek przedstawiający las i to on mnie zauroczył... Był niesamowity, na pierwszym planie łąka pełna wysokich traw i kwitnących margaretek a zaraz wyżej jawiła się prosta ściana lasu..
Potężne drzewa z wielkimi konarami wyciągniętymi do przodu i zapraszającymi mnie do siebie.. Czułam zieloność, jasność, dom...
Bardzo chciałam wejść do tego lasu i szukałam go długo. Wypatrywałam potężnych drzew i gęstego poszycia..
Minęło kilka lat, jechałam gdzieś z rodziną -autem. Oczywiście podziwiałam mijające nas widoki i nagle.... Zobaczyłam łąkę, nieskoszone wysokie trawy, białe połacie kwitnących margaretek i sciana lasu..
A co najważniejsze w pierwszym rzędzie te drzewa, które ciągle miałam w głowie. Potężne, szerokie pnie, wielkie wyciągnięte ku górze konary.. To był ten las!!!
Potem okazało się, że rośnie on tylko kilka kilometrów od naszego rodzinnego domu. Tato zabrał mnie tam na spacer:) Szliśmy długo ścieżką między polami, było lato, świeciło słońce.. W końcu zobaczyłam zapraszające mnie konary.. Drzewa szumiały cicho.. Ogarnął nas półmrok, potężne gałęzie i liście przysłaniały słońce. Podniosłam głowę do góry i patrzyłam na przenikające przez zielonść promienie słońca.. Nieopodal odezwała się kukułka a w dole szemrał strumień.. Las szumiał swoją opowieść..
To było niesamowite... Od tamtej pory jest to dla mnie ciagle  czarodziejski las...


Kraina Dzieciństwa zaprasza nas do siebie.. A Ty droga Przyjaciólko czy zechciałabyś podzielić się jakimś wspomnieniem??

Monday 24 June 2019

Rozmowy z Przyjaciółką - na spacerze w lesie


Przyjaciel to ktoś, kto serce ma otwarte na oścież i zawsze cię tam przygarnie.
Przyjaciel...to  brzmi tak ufnie, serdecznie i pewnie.
Szczęśliwy ten, kto ma Przyjaciela... Pięknie jest razem  przemierzać  ścieżki i snuć opowieści...

Ach, jak się cieszę Jolu tym dzisiejszym spacerem...

Spacer przez las zawsze jest pełen uroku. Drzewa mają siłę przyciągania czyż nie...
Stoją takie dumne, otoczone magiczną mgiełką. Lubię takie słoneczne smugi, gdzie słońce ledwie się przedziera przez gęste gałęzie, tworząc aurę tajemniczości..., ale lubię też tą ścieżkę zalaną słońcem... tak przyjaźnie otula twarz...

- Przyjaciółko, wiem, że wiele ścieżek przemierzyłaś w różnych lasach. Czy któryś bardziej zapadł ci w pamięci?
Wiem, że wszystkie lasy są piękne, ale może któryś z nich zrobił na tobie wrażenie wyjątkowego?
Opowiedz proszę, lubię słuchać twoich opowieści...