Wednesday 26 June 2019

Mój Las


Moim ukochanym lasem będzie zawsze ten z mojego dzieciństwa. 
Rósł tuż za podwórkiem. 
Wychodziłam z domu i wchodziłam do lasu jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Ale tak naprawdę była to magiczna rzecz… Wchodząc do lasu, wchodziłam do innego świata. To był świat baśni, odczuwałam to wyraźnie, choć będąc dzieckiem nie rozróżniałam tego, właściwie ten baśniowy świat był dla mnie bardziej prawdziwy.

Las był własnością moich rodziców, więc nie martwili się tym, że często tam przebywałam. Las rósł sobie na rozległym pagórku, który wznosił się od strony domu, dalej przechodząc w łagodniejszy teren. Na przedniej części lasu, tej od domu zadomowiły się drzewa liściaste, w przewadze dęby. Rozkładały swoje rozłożyste konary, tworząc tą część lasu tajemniczą. Rosły tam też buki i trochę brzóz. W tych miejscach jesienią pojawiały się piękne borowiki. 
Brzózki wytworzyły również swoje własne zakątki, jeden po lewej stronie lasu, a drugi na jego tyłach. Pięknie się prezentowały w takich zagajnikach niczym panny na balu w biało-zielonych sukienkach. Wśród nich rosły koźlaki, także te czerwone. 
Po sąsiedzku z brzózkami stały elegancko wyprostowane modrzewie. Z prawdziwą gracją opuszczały gałęzie w dół i kusiły widokiem mięciutkich gałązek, przybranych zielono- srebrzystym igliwiem.
Pozostałą część lasu zamieszkiwały sosny. Wśród nich było przejrzyście, słońce śmiało rozpychało się pomiędzy smukłymi sosnami. Pachniało ich igliwiem i żywicą. 
W lesie rosły paprocie, konwalie, wrzosy.  Wiosną pojawiały się przylaszczki i inne, których nazw nie znałam. Późnym latem na skraju lasu wyjadałam słodkie, rozkosznie pachnące maliny. 
W całym lesie widniały wydeptane leśne ścieżki, po których z uwielbieniem spacerowałam, podskakiwałam i wyśpiewywałam własne piosenki. Towarzyszyło mi echo, wtórując drugim głosem, chociaż czasami byłam pewna, że to były leśne wróżki, a może elfy…
Blisko domu była polanka. Otoczona dębami i dwiema brzozami tworzyła piękne miejsce. Leżał tam stary powalony pień. Siadywałam na nim i puszczałam wodze wyobraźni niczym Ania z Zielonego Wzgórza. Kochałam tam przesiadywać i słuchać szumu drzew, śpiewu ptaków. Odczuwać zapach lasu…
Gdy siedziałam na polance, dobiegały do mnie zwykłe odgłosy z podwórka, z pola, ale ja byłam w innym świecie, bo mój świat był niezwykły… To był baśniowy świat.

Pewnego wiosennego, bardzo wczesnego ranka obudziło mnie niezwykłe poruszenie w domu. Byłam jeszcze zaspana, ale udzielił mi się niepokojący nastrój rozmawiających rodziców i starszej siostry. Wstałam. Zastałam ich w kuchni przy oknie, z którego widoczne było wzgórze lasu. Byli tak podekscytowani, że nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
- Co to może być? – zastanawiali się głośno. Podeszłam i wcisnęłam się pomiędzy nich. Spojrzałam za okno i od razu zobaczyłam górujący wysoko nad lasem jakby metalowy pręt! To był niesamowity i niezrozumiały widok.
Tata poszedł do lasu sprawdzić co to jest i skąd się wzięło.

Okazało się, że w nocy w naszym lesie wojsko rozbiło sobie obóz!
Ten pręt to był maszt od radiostacji. Radiostacja miała w tym miejscu dobry zasięg i dowódca zadecydował, że tu będzie obóz. Nie wiedział, że zajmują teren prywatny. Zniszczyli nam trochę młodych drzew, wjeżdżając ciężką wojskową ciężarówką i rozstawiając namioty, ale co było na to poradzić skoro już wjechali i się rozgościli.
W szkole od razu znalazłam się w centrum zainteresowania( byłam chyba w trzeciej klasie). Wszyscy mnie wypytywali o szczegóły, a chłopaki zazdrościli mi takich gości. Żołnierze zostali w naszym lesie przez tydzień. Przynosili mi w tym czasie suchary i czekoladę. Potem pożegnali się i ostrożnie, żeby już nie niszczyć drzew wyjechali z lasu.

Mój las zawsze pozostanie Moim Lasem. I chociaż mieszkam daleko od niego, odwiedzam go co kilka lat... zawsze ze wzruszeniem

Leśne opowieści pewnie jeszcze tu zagoszczą...
A co Ty opowiesz  mi tym razem Przyjaciółko? .Może o lesie,  może o górach, a może o jakiejś przygodzie z podróży...  Cała zamieniam się w słuch...:)  

2 comments:

  1. Tak pięknie opisałaś las, wyobraziłam go sobie dokładnie.. I byłam tam z Tobą. Jak dobrze, że mamy takie magiczne miejsca.. Ja miałam swoją Brzózkę, która na dole była tak wygięta, że tworzyła "siedzisko" a potem rosła do góry. Obok przepływał strumień. Spędzałam tam mnóstwo czasu właśnie z Anią z Zielonego Wzgórza - sceneria była idealna:)
    Twój Las jest cudny.. A przygoda z wojskiem niesamowita:))) Tymczasem pomyślę o mojej opowieści...
    Uściski:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Strumienia mi brakowało. Mały strumyczek był co prawda, ale po drugiej stronie domu na łące. Łączył dwa małe stawy, ale był malutki i prawie stojący. Tam też przebywałam, w zależności na co miałam nastrój;) Anię czytałam zawzięcie kilka razy ha ha ha. Siedzisko wprost na drzewie nad szemrzącą wodą w strumieniu... To piękna sceneria:)) Widzę Cię na tej brzozie - zaczytaną albo zamyśloną z uśmiechem marzycielki:)))

      Delete